Ta witryna używa plików cookie. Więcej informacji o używanych przez nas plikach cookie, ich zastosowaniu
i sposobie modyfikacji akceptacji plików cookie, można znaleźć
tutaj
oraz w stopce na naszej stronie internetowej (Polityka plików cookie).
Nie pokazuj więcej tego komunikatu.
Komentarze 35
Pokaż wszystkie komentarzeAutor wyraźnie poczuł się wywołany do tablicy a może (?) nawet urażony. Szkoda, że zajął się tylko wycinkiem problemu. „Kupowanie” testów, opinii itd. jest faktem – znam to z branży elektroniki „domowej” i branży samochodowej. Rynek motocyklowy jest malutki w porównaniu do ww. ale w większym lub mniejszym nasileniu prawidła są te same. ALE DO RZECZY. Na jakość testu – nawet w większym wpływu – maja inne przymioty testującego. Nie mam oczywiście na myśli nieznajomości rynku motocyklowego, bo każdy tester zapewne używał przez wiele tygodni, miesięcy i lat setek motocykli. Niestety, jego spojrzenie może być spaczone dziesiątkami czynników innych niż gigantyczny przelew na konto w banku na Kajmanach, przykładowo: sympatie red. naczelnego, kapitał i sympatie wydawcy, wydawca bierze lupę kasy za reklamy dla firmy X, „ojciec lub wój ma salon Yamahy”, „nad łóżkiem mam plakat Hondy CBR 600 F i się przy nim 6 razy dziennie brandzluję”, „mam akurat do sprzedaży SV 1000 i muszę szybko znaleźć kupca” i 112 innych większych lub mniejszych podowdów, które można jeszcze podać. Jednak niezależnie od powyższego oraz potrzeb finansowych własnych, żony i głodnych dzieci, testujący powinien mieć jakiś szacunek do siebie samego i przede wszystkim – dla obiektywnej rzeczywistości. Jak zatem potraktować słowa autora testu do Gladiusa czy V-stroma 650, że ww. mają (nie cytuję dokładnie – trzeba sobie poszukać w ostatnich tygodniach i sprawdzić) niesamowity ciąg z dołu, „to co się dzieje po przekroczeniu 7000 tys. obr. przechodzi ludzkie pojęcie”, nadaja się wybitnie do katowania itp. bzdury. Ja obstawiłem w jednym z komentarzy, że to wynik zażycia jakiegoś mocnego świństwa (mieszanka dopalaczy z metaamfetaminą?), bo wierzyć mi się nie chce, że to tylko ślepa miłość do ww. motocykli lub zlecenie tzw. salonu suzuki.
OdpowiedzNo co Ci poradzę, że to fajne motocykle?:) Przypomnę jedynie, że niemiecki magazyn Motorrad dwa razy z rzędu wytypował V-Stroma jako zwycięzcę Alpen Masters. Pewnie im zapłacili :)
OdpowiedzPewnie tak :) Może i wygrał jakieś Alpen Masters ale to dlatego, że to poczciwy, użytkowy osiołek, ani w czymkolwiek specjalnie dobry ani zły. Emocji w jeździe tym, tyle samo co w cbf 500 (co nie znaczy że mało jak się wykorzysta cały potencjał silnika, ale właściwoci zawieszenia i hamulców będą jeżyć włosy na głowie ;)))) Poza tym silnik w cbf 500 lepiej się kręci... Jak ktoś chce podczas wędrówek/wakacji.itd. jeżdzić więcej niż 5 km w sumie po szutrach to lepiej kupić starego transalpa lub xt 600 i założyć porządne opony (i odświezyć zawieszenie) a jak po asfalcie - to nawet stary hornet będzie lepszy, nie wspominajac street triple'a (zwłaszcza R). Co do Gladiusa z salonu- to przy wymienionych (też nowych) - jest naprawdę tępym, drewnianym badziewiem (moja osobista opinia).
Odpowiedz